22.09 spotkanie DKK razy dwa
Wrześniowe spotkanie DKK zmusiło klubowiczki do sprężenia się po wakacyjnym relaksie, bo do omówienia mieliśmy aż dwie pozycje: „Dom Holendrów” Ann Patchett oraz „Boginie z Žitkowej” Kateřiny Tučkowej. Tym samym udało się nam połączyć dwa światy nie tylko geograficznie, ale też kulturowo oddalone od siebie niemalże o lata świetlne. W książce Patchett uboga – by nie rzec banalna – fabuła nie przeszkodziła czytelniczkom w przyznaniu jej bardzo wysokiej oceny: niby nic szczególnego się nie działo, a nie sposób było oderwać się od lektury. Autorka prowadzi swoich czytelników przez historię jednej rodziny, ale mnogość wątków i styl pisania nie pozwala się nudzić ani przez chwilę. W miarę zagłębiania się w nastrój książki odkrywamy podteksty, ukryte zamiary i podświadome lub nieświadome działania jej bohaterów, bogactwo studium charakterów i subtelnie naszkicowane tło społeczne, które nie przesłania właściwej treści.
„Boginie…” natomiast przenoszą czytelnika w świat wojennej i późniejszej, socjalistycznej Czechosłowacji z reminiscencjami sięgającymi nawet wieku XVII. Tutaj również chodzi o historię pewnej rodziny, ale historię zgoła inną i rodzinę całkowicie odmienną od tej, która jest bohaterką „Domu Holendrów”. W nieco rwącym się stylu, przetykanym suto raportami z dokumentów służb bezpieczeństwa, autorka przedstawia historię žitkowskich bogiń: zielarek, uzdrowicielek i ludowych znachorek, podejrzewanych o ponadnaturalne zdolności i paranie się magią, również czarną. Poszukując wiadomości o swojej rodzinie główna bohaterka przeżywa na nowo niektóre sceny z własnego życia i odkrywa jego nieznane dotąd aspekty, a próbując odciąć się od losu przypisanego jej przez społeczeństwo zagubionej w górach wioski, brnie nieświadomie ku przeznaczeniu, którego jej naukowy umysł nie chce przyjąć. Dokumenty, zdjęcia i relacje prasowe wskazują na prawdziwość wielu postaci i wydarzeń opisywanych w książce, ale autorka nie zdecydowała się na formę klasycznego reportażu, jakby uznała, że taki temat i tacy bohaterowie wymykają się „mędrca szkiełku i oku”, że wymagają narracji beletrystycznej dla pełniejszego (bo przecież nie całkowitego) zrozumienia zjawiska „bogowania”. Zanik tradycji przekazywanej ustnie, jaki nastąpił ze śmiercią jej wyrazicieli, jest smutną konkluzją wynikającą z tej lektury.
Takie to właśnie książki i takie dyskusje można znaleźć na spotkaniach naszego klubu. Zapraszamy na kolejne – nie tylko klubowiczów, ale także tych, którzy przygodę z Dyskusyjnym Klubem Książki chcieliby dopiero rozpocząć. Wystarczy przyjść do biblioteki :-)