Grudniowe spotkanie stęszewskiego klubu DKK
Burzliwa dyskusja połączona z wieloma osobistymi doświadczeniami uczestników – tak w skrócie można opisać atmosferę grudniowego spotkania stęszewskiego klubu DKK. A wszystkiemu winna (nomen omen) była książka Ewy Winnickiej "Angole", w której autorka przeprowadza rozmowy z Polakami mieszkającymi i pracującymi w Wielkiej Brytanii. Mnogość i różnorodność ich przeżyć i dróg zawodowych świadczy o niezwykłej złożoności problemów migracyjnych.
Do tych opisanych przez Ewę Winnicką nasi Klubowicze dorzucili jeszcze więcej doświadczeń własnych, oraz osób z ich otoczenia, co jeszcze wzbogaciło obraz świata ludzi podążających za swoimi marzeniami poza granice kraju ojczystego, ale także uczyniło z niego twór bardziej skomplikowany. Nie bez znaczenia dla tego obrazu pozostają też porównania z naszymi wcześniejszymi lekturami, na przykład książką "Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na własnych błędach" Katarzyny Tubylewicz, czy "Dziewczyna, kobieta, inna" Bernardine Evaristo: na ich podstawie można dostrzec wiele analogii i podobieństw w sytuacji migrantów, niezależnie od tego, do jakiego kraju się udają.
Z drugiej jednak strony, każdy z tych krajów ma własną specyfikę, a Brytyjczycy, przekonani o słynnej splendid isolation swojej wyspy, nie są wcale wyjątkiem – co najwyżej zaznaczają różnice nieco mocniej. W konkluzjach na tematy poruszane w "Angolach" nasi Klubowicze często podkreślali, że „powodzenie misji”, jak można by określić sukces w zdobyciu dobrej pracy i aklimatyzacji w odmiennym społeczeństwie kraju, do którego się przyjeżdża, zależy od wielu czynników, jak znajomość języka, wykształcenie, nawet przysłowiowy łut szczęścia, ale najważniejsze wydaje się odpowiednie podejście i siła charakteru: wygrywają ci, którzy się nie poddają, nie chowają w skorupie swoich dotychczasowych przyzwyczajeń i mają niezłomną chęć do dalszego rozwoju.
A za autorką możemy powtórzyć – i tu także opinie były zgodne – że jeżeli ktoś ma problemy w rodzinie i w pracy we własnym kraju, to poza nim będzie jedynie gorzej, zatem ucieczka za granicę nie może być lekarstwem na niepowodzenia. Do niezwykle barwnej i ciekawej dyskusji literackiej dorzuciliśmy – jak to przed świętami – ciepłe i pełne życzliwości słowa bożonarodzeniowych i noworocznych życzeń, okraszonych angielskimi (a jakże!) babeczkami Pani Kasi, za które raz jeszcze i z pełnymi ustami dziękujemy.
A wszystkim chwilowo nieobecnym na spotkaniu, jak również tym, którzy jeszcze nie wiedzą, że chcieliby do nas dołączyć, życzymy spokoju, radości, szczęścia i wielu wspaniałych chwil z książkami!